Warto zobaczyć „Miasto 44”
- 06.07.2015 13:24
Uczniowie klas trzecich naszego gimnazjum uczestniczyli w projekcji filmu Jana Komasy „Miasto 44”. A oto wrażenia jednej z uczennic: "Miasto 44" to istna intensyfikacja doznań, na ekranie dzieje się naprawdę dużo, a wszystko to ma związek z okropieństwami wojny – śmierć i apokalipsa we wszystkich możliwych odsłonach. Film zrobiony z hollywoodzkim rozmachem, zrobił na nas wrażenie, tak duże, że po zakończeniu ekranizacji na Sali kinowej zapadła cisza. Ekranizacja powstania opowiada o bohaterskich Warszawiakach. Choć Warszawa jest pod władzą okupanta, to mieszkańcom wcale nie żyje się tu aż tak źle – jest czas na spotkania i zabawę. W tej atmosferze poznajemy Stefana (Józef Pawłowski) mieszkającego w kamienicy ze swoją matką i młodszym bratem. Chłopak nie chce się wychylać poza szereg, do konspiracji trafia tak naprawdę gnany hormonami, a dokładniej za sprawą Kamy (Anna Próchniak).
Dziewczyna się w nim zakochuje, on jednak już wcześniej oddał serce Biedronce (Zofia Wichłacz), która też angażuje się w powstańczą walkę. Sielanka trwa do momentu wybicia „Godziny W”, kiedy na swojej pierwszej akcji młodzi bohaterowie są świadkami, jak kula przeszywa jednego z ich małego oddziału. Akcja zaczyna przyśpieszać, film staje się coraz bardziej mroczny, a w założeniach błyskawiczne Powstanie, przeradza się w walkę o przetrwanie i chęć pomszczenia najbliższych. Bodaj najlepsza i najgorsza scena filmu, kiedy to wybucha czołg-pułapka na ul. Kilińskiego (wydarzenie faktycznie miało miejsce w czasie Powstania) i rozrywa ludzkie ciała, które przeradzają się w deszcz krwi i wnętrzności. Pomiędzy spektakularnymi strzelaninami i okrutną rzezią rozgrywa się historia miłosnego trójkąta między Stefanem, a dwiema dziewczynami. Tutaj dramaturgia już nieco siada. Fabuła w żaden sposób nie wyjaśnia fascynacji chłopakiem. Za co Kama i Biedronka go tak kochają, że, przynajmniej jedna z nich, jest w stanie dosłownie rzucić się za nim w ogień. Być może odpowiedzią jest fizyczność, bo Stefan przez długi czas nie może się wykazać na żadnym innym polu. Koledzy z oddziału odbierają mu broń i ganią za jego jeden z nielicznych brawurowych wyczynów. Sam bohater szybko zostaje postrzelony i jest świadkiem wydarzenia, które wywołuje w nim traumę. W efekcie przez długi czas nie wypowiada nawet jednego słowa na ekranie i snuje się ledwie przytomny przez gruzy Warszawy. Ciekawszym od bohaterów jednostkowych jest ten zbiorowy – mieszkańcy Stolicy i samo miasto, które ginie dzielnica po dzielnicy, ulica po ulicy, wreszcie kamienica po kamienicy. Cały film ubarwiają namiętne sceny z przebłyskami wojny lub z lecącymi kulami w spowolnionym tempie , i świetna oprawa muzyczna, która naprawdę robi wielkie wrażenie. Dziś od uczniów można usłyszeć różne opinie między innymi „To najlepszy i najgorszy film jaki kiedykolwiek widziałem..”, „Niektóre sceny były za bardzo ubarwione..”, „Film był brutalny ale prawdziwy..”, „Ta projekcja wywarła na mnie tyle emocji, że nie wiem co mam na jej temat powiedzieć..”. Każda z tych opinii jest słuszna. Uważam, że film jest godny polecenia, potwierdza to zaduma i cisza na sali po zakończonej projekcji, która jest najlepszą recenzją. Jagoda Uleryk kl. 3a
- Wróć do listy artykułów
Ostatnie artykuły